Bazar dzieje się na wielu ulicach Mołdawii. Pierwsze, co wpada w oko to fakt, że ludzie próbują sprzedać co się da. Wystawiają na chodniku co posiadają i zwyczajnie liczą na drobny zarobek.
Druga rzecz to estetyczność. Na głównym, wielkim targu w stolicy spaceruję pomiędzy stoiskami i podziwiam kompozycje towarów. Nigdzie nie dostrzegłam takiej precyzji w owocowym doborze słoiczków z domowymi przetworami i logistyki w ustawieniu całej gamy kolorów 🙂
Targ w Kiszyniowie jest podzielony tematycznie, można zagubić się w nabiale, dostać oczopląsu na zabawkach, drgawek na słodyczach, a na rybnym – poczuć się jak w oceanarium. Market jest tak wielki, że warto zarezerwować sobie więcej czasu i stworzyć program zapobiegawczy w razie zgubienia uczestników wycieczki.
A jak mowa o spożywce, to warto wspomnieć że w marcu tego roku, parlament w Mołdawii przyjął ustawę, która wykreśli wino z listy napojów alkoholowych. Będzie ono rozpoznawane jako produkt spożywczy 😉