Chcieliśmy zrobić jasełka dla synów, wyszedł Orszak Trzech Króli dla paruset tysięcy osób

– Jak wyglądała pierwsza edycja Orszaku?

Piotr Wysocki: Pomysł i realizacja Orszaku Trzech Króli to dzieło rodziców i nauczycieli ze szkoły dla chłopców „Żagle” warszawskiego Stowarzyszenia Sternik. Miałem szczęście, że w tych rozmowach i działaniach uczestniczyłem jako ojciec jednego z uczniów tej szkoły. Zaczęło się od szkolnych i kameralnych Jasełek, zbudowanych na założeniu, że każdy z uczniów ma w nich jakąś role do odegrania. W 2007 roku rodzice, nauczyciele i uczniowie z  „Żagli”  zorganizowali jasełka wystawione w teatrze „Buffo”. Występ udał się znakomicie, natomiast już wtedy stanęliśmy przed wyzwaniem, które przekraczało możliwości budynku teatru. Widzów – rodzin i przyjaciół – było tyle, że trzeba było zorganizować dwa przedstawienia, a też i nie wszyscy chłopcy mogli zmieścić się na scenie. Stąd po wielu dyskusjach postanowiliśmy przywrócić w Warszawie zapomnianą tradycję ulicznego kolędowania.
Pierwszy Orszak wyszedł na ulice stolicy w styczniu 2009 roku. Spodziewaliśmy się góra 500 osób a przyszło ponad 5 tysięcy ludzi . Co do idei Orszaku to nic wielkiego: pokazać radosne, otwarte i pełne nadziei chrześcijaństwo a poprzez działanie pokazać jak można zbudować więzi wspólnotowe, wykraczające po za krąg najbliższych znajomych i rodziny. W ciągu następnych lat dołączyło do nas w całej Polsce ponad 560 miejscowości.

– I dziś Franciszek pozdrawia uczestników Orszaku, a w konkursach można wygrać wielbłąda do jasełek.

– Nie tylko. Ojciec Święty Benedykt XVI dojrzał fenomen Orszaku już w  drugiej edycji i co roku pozdrawiał uczestników. Z tamtą edycją wiąże się też zabawna historia, dotycząca prezydenta jednego z średniej wielkości miast. Warunkiem jaki stawiamy organizatorom Orszaków jest ewengeliczny scenariusz wszystkich scen rozgrywających się w jego trakcie.  Zawsze też staramy się zdobyć patronat miejscowego przedstawiciela władzy (niezależnie od przynależności partyjnej) oraz miejscowego biskupa. Wspomniany prezydent odmówił przyjęcia ewangelicznego scenariusza, lecz gdy zobaczył w telewizji Benedykta XVI pozdrawiającego uczestników Orszaku, stwierdził, że pomoże w organizacji następnego wydarzenia, jeśli… papież pozdrowi jego miasto. Do dziś Orszak się tam nie odbywa …

W tym roku poza Europą, Orszak kolęduje w Ameryce Północnej, Południowej i  Afryce.

– Orszak poza granice Polski wyszedł bardzo szybko w drugim – najpóźniej trzecim roku swojego istnienia. Najczęściej za pośrednictwem Polonii i polskich księży-misjonarzy. Szybko zaczęli się zgłaszać też katolicy z innych krajów poruszeni formą i radością Orszaku. Dzwonią Kanadyjczycy i pytają, jak mogą zorganizować imprezę, proszą o przetłumaczenie scenariuszy na francuski.  Pytają również Hiszpanie, u których tradycja Trzech Króli jest bardzo silna, choć skomercjalizowana. Na polsko-niemieckiej granicy w Zgorzelcu, Orszak idzie z polskiej części miasta przez graniczny most do niemieckiego Gerlitz. Orszaki idą tez w Afryce, na Ukrainie. Naszym marzeniem jest by Orszak poszedł w Betlejem.
Jednak najlepsze Orszaki to te, gdzie ludzie sami je organizują dla innych ludzi. My tylko chcemy nawiązać do naszej pięknej, trochę zapomnianej tradycji kolędowania a jednocześnie skorzystać z szansy do ewengelizowania.

– Czy można Orszak Trzech Króli porównać do jakiejkolwiek innej imprezy?

Dotychczasowe efekty są oszałamiające. Stworzyliśmy nową tradycję próbując odtworzyć stare zwyczaje. Orszaki choć nawiązują do tradycji kolędowania są nowatorskie w swojej istocie. W tak silnie podzielonej Polsce to najprawdopodobniej jedyna impreza organizowana przez ludzi, których nikt do tego nie zmusza, dla ludzi którzy chcą po prostu przyjść, pobyć z sobą, pośpiewać kolędy i pokłonić się nowo narodzonemu Zbawicielowi.
To jest oferta dla każdego – bez względu na jego wyznanie, legitymację partyjna czy wyborcze preferencje.  Wystarczy wyjść z domu i przyjść tam, gdzie Orszak idzie – każdy jest zaproszony. Orszak to okazja do wspólnego działania całych rodzin. Lekcja obywatelskiej i chrześcijańskiej aktywności, doskonała sposobność do tego by razem z innymi – często nieznanymi ludźmi – zrobić coś dla innych. Nie tylko razem śpiewamy kolędy, ale też razem zbieramy pieniądze na cele charytatywne.
Przez osobisty przykład pokazujemy naszym dzieciom jak radosne i otwarte jest chrześcijaństwo. Atrakcyjność Orszaku polega właśnie na jego prostocie i prawdzie – odtwarzamy zdarzenia sprzed dwóch tysięcy lat. To prawdziwa historia o tym jak  wśród prostych i zwyczajnych ludzi pojawił się Bóg, przed którym klękają królowie. To wspaniała historia, która mimo upływu wieków nie utraciła nic ze swojej siły i radości.

Orszak to jedna z trzech spraw, które mi się bardzo udały w życiu: rodzina, ZHR w młodości i Orszak Trzech Króli w dojrzałym wieku. Trzy fantastyczne przygody. Kapitalna sprawa.

– Co robią główni organizatorzy dzień przed Orszakiem?

– Starają się nie umrzeć 😉

– W 1989 zakładaliście Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. Dlaczego chcieliście odłączyć się od Związku Harcerstwa Polskiego?

Chcieliśmy wrócić do starych idei służby Bogu, Polsce i bliźniemu. Mieliśmy dość udawania, że działamy według modelu wychowawczego  opartego na służeniu socjalistycznej ojczyźnie. Mieliśmy dość udawania, że jesteśmy kimś innym, niż jesteśmy. Mieliśmy inne Przyrzeczenie i Prawo Harcerskie, inne stopnie, sprawności i jakże często także mundury. Gdy w 1988 roku postanowiliśmy, że wychodzimy z legalnego ZHP aby założyć nielegalny tzw. mały ZHR, rodzice moich chłopaków z drużyny powiedzieli po prostu: Nareszcie! Choć wiedzieli, że ich dzieci będą należały do nielegalnej organizacji.

– Czy fakt wydarzeń, dziejących się obok w Gdańsku, dodawał motywacji?

Być może. Chociaż moim zdaniem najważniejsze było to, że gdyńskie środowisko na tle harcerskiej Polski było bardzo specyficzne.  silnie zintegrowane wśród instruktorów i wędrowników. Niezależne, z bardzo na owe czasy nowatorskim pomysłem na harcerstwo. „Mała harcerska republika”, jak to kiedyś opisała to zjawisko  delegacja krakowskich harcerzy.

Gdzie udałby się Pan jutro w podróż i dlaczego?

– Wróciłbym na Camino do Santiago de Compostella. W 2010 roku razem z żoną przeszliśmy trasę francuską i po powrocie obiecaliśmy sobie, że wrócimy i przejdziemy szlak wyruszając od progu swojego domu w Warszawie. Jak Pan Bóg pozwoli to zrobimy to za 5-6 lat. Dlaczego? Aby podziękować za dobre życie, małżeństwo, dzieci i wszystkie przygody, próby jaskie razem przeszliśmy. Może też po to, aby zobaczyć do czego jeszcze jesteśmy zdolni.

Piotr Wysocki – historyk, dziennikarz, przedsiębiorca. Ekspert w zarządzaniu kryzysami komunikacyjnymi i reputacyjnymi. Specjalizuje się w strategicznym doradztwie wizerunkowym i komunikacyjnym. Współzałożyciel Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Od lat angażuje się w organizowanie i wspieranie działań obywatelskich o charakterze wspólnotowym takich jak Fundacja Orszak Trzech Króli czy Fundacja Mamy i Taty. Współautor książki „Bitwa o Belweder” o pierwszych polskich wyborach prezydenckich.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z: http://orszak.org

2xaugxufvb2j5iglsbho6xauvbalubyp4aghska127529

2xaugxufvb2j5iglsbhoedycja-20131

2xaugxufvb2j5iglsbhoedycja-20132

2xaugxufvb2j5iglsbhopek55776
2xaugxufvb2j5iglsbhopek56195
2xaugxufvb2j5iglsbhopek56693_2
2xaugxufvb2j5iglsbho6xauvbalubyp4aghska127012
2xaugxufvb2j5iglsbhopek57484
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s