Pozyskany latem ’69 w pierwszym sezonie został najskuteczniejszym graczem zespołu. Niezawodny wykonawca „jedenastek”, ambitny, waleczny, skuteczny, o dużej woli walki.
Żółto-niebiescy, Maciej Witczak
Zanim przyjdzie kolej na relacje z Australii, muszę wspomnieć o kimś szczególnym, przez kogo w ogóle się tam znalazłam. A to dlatego, że dziś mija Jego druga rocznica śmierci oraz pierwsza, kiedy ten szalony pomysł narodził się w mojej głowie i nie chciał odpuścić…


ZBIGNIEW STRZELECKI „Strzelec”
Bożyszcze polskich i australijskich boisk, od kiedy wszedł na trawę w wieku 12 lat. No zresztą jak On wychodził z szatni! Sami spójrzcie:
Dziadka jako napastnika (ksywa zobowiązuje 😉 ściągnęli do Arki z Gdańska, a wcześniej z Braniewa.
Strzelecki pozyskany latem ’69 w pierwszym sezonie został najskuteczniejszym graczem zespołu. Niezawodny wykonawca „jedenastek”, ambitny, waleczny, skuteczny, o dużej woli walki.
Żółto-niebiescy, Maciej Witczak
Taki był Strzelec – najlepszy! Wlał we mnie miłość do sportu. To oczywiste, że gdy były jakieś biegi w Gdyni, to właśnie dziadek wypuszczał mnie do startu (z nie najgorszym skutkiem ;)). Po nim odziedziczyłam sylwetkę (to w sumie gorzej) i kiepskie do opanowania łzy nad wszystkim, co wzruszające (to też mało przydatne, pomyślałam, wycierając klawiaturę).
Strzelcowi proponowano różne miejsca – Stany, Skandynawię. Dopiero po zakończeniu kariery w Gdyni, przekonała go Australia i wyjechał jako piłkarz oraz trener FC Polonia Sydney. Po 2 latach wrócili.
Gdy byłam małą dziewczynkę czułam dumę. Nie dość, że Strzelec miał wspaniałego wąsa, to jeszcze był piłkarzem, choć grał wtedy oczywiście w Oldboyach. No ale nie wszyscy dziadkowie pakują torbę i chodzą na treningi. Czasem to była nasza tajemnica, przecież obiecywał babci, że ze względu na serce, co najwyżej stanie na bramce…

